Malejący wpływ Bliskiego Wschodu na ceny ropy naftowej

Pomimo poważnego konfliktu między dwoma regionalnymi rywalami, reakcja rynku była umiarkowana — ceny ropy Brent wzrosły o 15 proc., osiągając szczyt 81,40 USD za baryłkę, po czym szybko spadły do poziomu poniżej 67 USD po ogłoszeniu zawieszenia broni.

Obawy o zablokowanie strategicznej cieśniny Ormuz nie zmaterializowały się, a dostawy ropy z regionu pozostały niemal bez zakłóceń. Reakcja rynku, w przeciwieństwie do przeszłych konfliktów, była stonowana — w latach 70. i 90. ceny ropy potrafiły się podwoić lub nawet wzrosnąć czterokrotnie wskutek napięć w regionie.

Ron Bousso zauważa, że spadek wrażliwości rynku na konflikty na Bliskim Wschodzie wynika z kilku czynników. Po pierwsze, dzięki zaawansowanej technologii i dostępowi do danych w czasie rzeczywistym, inwestorzy potrafią trafniej ocenić rzeczywiste zagrożenia dla podaży. Po drugie, państwa Zatoki Perskiej zwiększyły odporność swoich systemów eksportowych, budując alternatywne rurociągi i magazyny ropy poza regionem.

Jak czytamy w artykule, kluczowym czynnikiem jest jednak zmiana struktury globalnej podaży. Udział OPEC w światowej produkcji ropy spadł z ponad 50 proc. w latach 70. do 33 proc. w 2023 r., głównie z powodu wzrostu wydobycia w USA i innych krajach spoza OPEC. Stany Zjednoczone, jako największy konsument energii, odgrywają dziś kluczową rolę na rynku, co dodatkowo stabilizuje sytuację.